Wiersze Andrzeja Pyrczka

Na wesoło » Wiersze i wierszyki » Wiersze Andrzeja Pyrczka

Kolega Andrzej Pyrczek - myśliwy- długoletni członek Koła Łowieckiego BÓR w Szczecinie
(opublikowano za zgodą autora)

Najlepsi przyjaciele

Pośród ludzi są przyjaźnie,
Które trwają przez lat wiele, 
lecz dozgonnie najwyraźniej, 
kochają psi przyjaciele.

Żyją z nami psy wspaniałe
Ciesząc nas swym zachowaniem 
Wyżły - duże i psy małe
Dzielą z nami polowanie.

Pysk siwieje im przez lata,
łapki się już spracowały.
Słuch gdzieś zniknął też po latach, 
Oczu blask został wspaniały.
W życiu ludzi tak to bywa,
że uczucia swe skrywają,
Psy na szczęście, ludzi chyba, 
Serca w oczach swych trzymają

Szczecin. dnia 13 kwietni 2002 r.


Sowa
Pewna bardzo mądra sowa, 
co w dębie starym mieszkała,
do porady wciąż gotowa, 
rad zwierzętom udzielała.

Łani radziła jak cielę, 
na byczka wychować dobrze. 
Gdzie dziupli na gniazda wiele, 
radziła sikorze modrej.


Kiedy zaś radziła myszy, 
gdzie ziaren na trawie mrowie, 
udała, że jej nie słyszy, 
zjadła ją nie mrużąc powiek.

 

A że ciemno wtedy było, 
nikt nie widział czynu sowy. 
Źle dla myszy się skończyło, 
wszystkie troski ma już z głowy.

Sowa nadal wszystkim radzi,
spraw bez liku rozwiązując.
Mocnym radą często kadzi,
słabszych w nocy konsumując.

Szczecin, dnia 17 wrzesień 2005 r.

Chytrość lisa?
Spotkał lis zająca na oziminie,
Rozmowę zaczął o ciężkiej zimie,
czy jeszcze długo śnieżek poleży,
zając zaś myślał, jak wyjść z obieży.

Myślał zajączek, jak zmylić lisa?
Jak umknąć śmierci i przeżyć dzisiaj?
Lis pewny swego myślał o chwili,
kiedy zająca mową swą zmyli.

Już ślinkę słodką w gardle przetykał,
kiedy zajączek polem umykał.
Nie zauważył lis tego wcale,
że zając biegnie dalej i dalej.

W tym miejscu postaw sobie pytanie,
kto najchytrzejszym zwierzem zostanie?
Czy lis co znany jest z swej chytrości,
czy zając znany ze swej szybkości?

Szczecin, dnia 3 września 2005

Szalone grzybobranie
Kiedy przyjdzie do nas wrzesień.
Spory ruch się robi w lesie.
Niosą się wokoło krzyki.
Wszyscy w las po borowiki

Podgrzybki się wysypują.
Ludzie po lesie myszkują.
Ciężki czas to dla zwierzyny.
Kryje się tam, gdzie jeżyny.

Samochodów całe mrowie,
stoi przy starej dąbrowie.
W borze znów przybywa śmieci,
które później zbiorą dzieci.

Jeleń, sarna, dzik się boi.
Nie masz w lesie już ostoi
Trwa szaleństwo grzybobrania.
Nie mam nic tu do dodania.

Szczecin, dnia 12 września 2019,

Rycerze kniei
Pełno byczych śladów, już po całym lesie.
Szukają już łaniek — bo to miesiąc wrzesień.
Dla jeleni wrzesień, miesiącem miłości.
Tak jak w ludziach w maju, szał miłości gości.
Rykiem tęsknym byków zapełnia się las.

W lesie mgłą ubranym - trwa bitewny trzask.
To rycerze kniei, tłuką się wieńcami.
A las cały tętni, byczymi głosami.
Tenorem śpiewają w lesie organiści.
Barytonem grają byczy optymiści,
co nadzieję mają spotkać się z łaniami.
Boją się, jednakże pana nad kniejami.
Jego bas głęboki, jak grom w las uderza.
Kiedy razem z chmarą, las wolno przemierza.
Piżmowym zapachem las cały przetkany.
W welony pajęczyn cudownie ubrany.

Szczecin, dnia 6 wrzesień 2020 r.

Chata w borze
Kiedy jesteśmy piękni i młodzi,
to nemrod każdy po lesie chodzi.
Z wiekiem jednakże, gdy sił ubywa,
myśl w nas ukryta, na wierzch wypływa.
Co zrobię, kiedy sił mi nie starczy?
By wstać na łowy o wpół do czwartej.
I strzelba także ciężka się zdaje.
Kiedy przesuwam się lasu skrajem.
Wtedy myśl jedna w głowie się kłębi.
Dobra, by była chata, gdzieś w głębi
lasu ustępie. Gdzie spocząć można,
jedząc kiełbasę myśliwską z rożna.
Czasem się przespać na chaty strychu.
Gdzie nie ma gwaru, ni słychu dychu.
I powspominać swe młode lata,
kiedyś po lesie, jak ptaszek latał.
Tam z kolegami toczyć rozmowy.
Jakie to były dawniejsze łowy.
Ile rogaczy pasłeś na łące
i jakie kiedyś były zające.
Ile tu zwierza czarnego było,
ile jeleni w tym lesie żyło.
Ile rykowisk Ci przeminęło.
Jak z kolegami polować miło.
Wychylić czasem smaczną piersiówkę.
Usłyszeć czasem na dębie sówkę.
I nie będziecie tam w lesie sami,
lecz z kolegami i wspomnieniami.

Szczecin, dnia 26 sierpnia 2020 r.

Dziczki

W świerkowym młodniku, przy zielonej kępie,
W barłogu trawiastym, przy sosnowym zrębie,
 w marcowym słoneczku, grzeją się pasiaki.
Tulą się do lochy - śpiewają im ptaki.

Kiedy najedzone bawią się wesoło,
trącają ryjkami - co zobaczą w koło.
Później znowu poobiednia sjesta.
Ssą znów swoją mamę i nie mogą przestać.

Przez lato i zimę wciąż wspaniale rosną,
aby się w przelatki pozamieniać wiosną.
Na następny roczek wycinki i lochy
w watahach prowadzą huczkowe zaloty.

Tak cała natura zatoczyła koło.
Znów pasiaki w marcu bawią się wesoło.
Jelenie i sarny, szaraki i kury,
przestrzegają w życiu znanych praw natury.

P.S.
Więc nemrodzie miły, poddaj się miłości,
Znajdź dla miłej serce, nie budźże w niej złości,
bieganiem do lasu, miast dzielić z nią łoże,
bo po kilku razach, inny ci pomoże.
  
Andrzej Pyrczek, dnia 2001-09-09