Żarty o myśliwych

Na wesoło » Żarty o myśliwych

TROCHĘ DOWCIPÓW:


Przechwala się trzech myśliwych.
Pierwszy z nich:
- Ja to byłem w Afryce i polowałem na lwy!
Drugi:
- A ja to byłem na Alasce i polowałem na łosie!
Na to ostatni:
- Cham…, panowie a ja byłem w Norwegii...
- A fiordy ty widziałeś?
- Fiordy?! Panowie, fiordy to mi z ręki jadły.


Myśliwy wraca do domu i w łóżku zastaje żonę ze swoim najlepszym przyjacielem. Zdenerwowany postanawia go zastrzelić. Żona odpowiada ze stoickim spokojem:
- Kochanie, jak tak dalej będziesz robił to nie będziesz miał żadnych przyjaciół!!!



Po ostatnim polowaniu w roku koło łowieckie zrobiło sobie imprezę na świeżym powietrzu. Jest bigosik, wódeczka i dziczyzna, jak to zwykle na takich imprezkach. W pewnym momencie jeden z myśliwych wpada na pomysł, że upolowaną zwierzynę zbiorą na stos, po kolei wszyscy myśliwi z zawiązanymi oczami będą wyciągać zwierzaki z tego stosu i poprzez macanie zgadywać, co to za zwierz i w jaki sposób został zabity. 
Podchodzi pierwszy myśliwy, trochę zawiany, zawiązują mu oczy, idzie do stosu ze zwierzakami, łapie kawał futra, ciągnie, zaczyna macać i mówi: 
- Hmm... sarna... zabita ze sztucera z 50 metrów. 
Ludzie biją brawo, bo zgadł bezbłędnie. Podchodzi drugi myśliwy z zawiązanymi oczami, troszkę bardziej zawiany od pierwszego, wyciąga kawał futra i mówi: 
- Ten tego... zając... zabity ze śrutówki z 25 metrów. 
Wszyscy biją brawo bo tez zgadł. 
Podchodzi trzeci myśliwy, tak pijaniutki, że ledwie się na nogach trzyma. Z ledwością mu oczy zawiązali i puścili w kierunku stosu zwierzaków. Bidula po drodze się potknął i wpadł między nogi żony gajowego. Twardo jednak staje na kolana, wyciąga ręce, maca i mówi radosnym głosem: 
- To jest jeż! 
Wszyscy osłupieli, a ten po chwili zastanowienia dodaje: 
- Zabity saperką...!

 

Jasio pyta ojca wyruszającego na polowanie:
- Tato, dlaczego ty się boisz zajęcy?
- Wcale się nie boję.
- To czemu zabierasz ze sobą strzelbę i psa?

 

Myśliwi znoszą na polanę ustrzeloną zwierzynę. Nagle spostrzegają, że wśród trofeów leży jakiś człowiek. Natychmiast zawieziono nieszczęśnika do szpitala. Po jakims czasie wychodzi lekarz i mówi:
- Lekka rana postrzałowa – pewnością by żył! Ale po coście go wypatroszyli?

 

Warszawiak poluje na kaczki na Mazurach. Udało mu się ustrzelić jedną na polu należącym do najbogatszego we wsi chłopa. Ten, widząc jak "miastowy" oddala się z ptakiem, podbiega do niego i mówi:
- Panie, to moje pole i moja kaczka!
- Ale to ja ją ustrzeliłem! - protestuje warszawiak.
- No dobra, musimy rozstrzygnąć ten problem zgodnie z chłopską tradycja - odpowiada chłop.
- To znaczy jak? - pyta warszawiak.
- Kiedy chłopy się kłócą, to się kopią w czułe miejsca. Ten, który wytrzyma więcej kopniaków - wygrywa - wyjaśnia kmieć.
- Zaczynaj! - mówi warszawiak i chłop w butach filcowych kopie go z całej siły w jaja.
Warszawiak pada na ziemie, wyje z bólu i dopiero po kilku minutach, blady jak ściana, wstaje na nogi i szepce:
- Teraz... teraz chamie moja kolej!
Chłop na to:

- A weź se pan tą kaczkę!

 

Na polowaniu:
- Do licha, spudłowałem już dziesiąty raz! Chyba palnę sobie w łeb!
- A trafisz?

 

Mąż telefonuje z polowania do domu:
- Kochanie, będę za dwie godziny w domu.
- A jak tam łowy?
- Przez miesiąc nie będziemy kupować mięsa.
- A co upolowałeś? Jelenia?
- Nie.
- Dzika?
- Przepiłem całą pensję...

 

Myśliwy wybrał się na polowanie i upolował krowę.
Zirytowany właściciel krowy mówi:
- Czy pan pierwszy raz w życiu miał strzelbę w ręku?
- Skądże! Ale pierwszy raz trafiłem!

 

Mama do Jasia:
- Dlaczego chowasz strzelbę taty?
- Żal mi dziewczynek.
- Nie rozumiem...
- Słyszałem, jak tata rozmawiał przez telefon z kolegą i mówił, że pójdą zapolować na dziewczynki...

 

Myśliwy poszedł na polowanie i zobaczył zająca. Podszedł na 50 metrów, przymierzył, strzelił. Dym się rozwiał, zając dalej siedzi. Podszedł na 20 metrów - to samo. Zdenerwował się, przyłożył zającowi lufę do głowy, strzelił... Dym się rozwiał, zając wstaje, otrzepuje się i mówi:
- Pojeb… Cię??!!

 

Myśliwy opowiada koledze o swoim polowaniu na niedźwiedzia:
- Biegnę za nim przez krzaki, nagle zatrzymał się i ruszył w moja stronę. To ja fuzję z pleców i w nogi! Niestety, poślizgnąłem się i upadłem na ziemię.
- O rety... Ja to bym ze strachu w spodnie narobił!
- A Ty myślisz, że ja na czym się poślizgnąłem?

 

Idzie myśliwy przez las i śpiewa:
- Na polowanko, na polowanko...
Z tyłu wychodzi miś, klepie go po ramieniu i pyta:
- Co, na polowanko?
- Nie! Słowo daję, że na ryby.

 

Z polowania wracają Rosjanie, ciągnąc za sobą niedźwiedzia. Zauważa ich Amerykanin i wskazując na misia pyta:
- Grizli?
- Niet, strelali!

 

Trzech myśliwych przy ognisku przechwala się jakiego to psa nie mają, jaki ich pies ma super węch. Jeden mówi:
- Koledzy, ja to mam takiego psa, że jak dałem mu do powąchania nabój to mi zastrzeloną kaczkę z nabojem w środku przyniósł.
- To jeszcze nic - mówi drugi.
- Ja to mam takiego psa, że jak go wywiozłem 150km od domu to węszył i przyszedł za moim zapachem do domu.
Na to trzeci myśliwy:
- Panowie. Jak dałem swojemu psu do powąchania krocze mojej żony, to sąsiada za jaja przytargał.

 

Myśliwy wrócił z polowania i przyniósł do domu zająca obdartego ze skóry. 
- Upolowałeś? - pyta się żona 
- Tak! 
- A dla czego nie ma skóry? 
- Wyobraź sobie, że upolowałem go jak się kąpał.

 

- Dlaczego na polowaniu strzelał pan do swojego kolegi? - pyta sędzia na rozprawie.
- Wziąłem go za sarnę.
- A kiedy spostrzegł pan swoją pomyłkę?
- Kiedy sarna odpowiedziała ogniem...

 

Na polowaniu myśliwy strzela do kaczki, która właśnie poderwała się do lotu. 
- Trafiłem! - cieszy się myśliwy. Nawet pióra poleciały! 
- To prawda - potwierdza inny myśliwy. Pióra poleciały ale razem z kaczką.

 

Początkujący myśliwy, z przerażaniem woła do stojącego obok kolegi:
- Co to było???!!! Kto strzelał???!!! Do czego???!!!
- Nikt nie strzelał, to tylko gajowy kichnął.

 

- Co i w jakiej kolejności jest najważniejsze dla myśliwego? 
- Strzelba, pies i żona.

 

Żona pyta męża:
- Kiedy wrócisz z polowania!
- Kiedy wrócę, to wrócę!
- To dobrze, ale nie później!

 

W sklepie myśliwskim sprzedawca pyta żonę myśliwego:
- Po co pani śrut, przecież pani nie poluje?
- Wepchnę go do cielęciny, a jak jeszcze posypię ją przyprawą do dziczyzny, to goście uwierzą, że mój maż w końcu coś upolował!!!

 

Właściciel przydrożnej gospody mówi do żony: 
- Porcja zająca dla tego starszego pana! 
- Może lepiej zaproponować mu cos innego? 
- Dlaczego? 
- Słyszałam jak mówił do faceta, który siedzi za nim przy stoliku, że jest myśliwym. Jeszcze pozna, że nasz zając to kot!

 

Początkujący myśliwy przed swoim pierwszym polowaniem pyta gajowego: 
- Dlaczego naszych naganiaczy nie ma tak długo? 
- Żegnają się ze swoimi rodzinami!

 

W domu dzwoni telefon, żona myśliwego podchodzi odebrać, a mąż woła z drugiego pokoju: 
- Jeśli to do mnie, powiedz że mnie nie ma. 
Żona odbiera i mówi: 
- Niestety mąż jest w domu - i odkłada słuchawkę. 
- Przecież prosiłem cię żebyś powiedziała że mnie nie ma! 
- Ale to był telefon do mnie, a nie do ciebie...

 

Dwóch myśliwych poluje na kaczki. Jeden z nich strzela. Po chwili kaczka z hałasem spada na ziemię. 
-Piękny strzał! -mówi drugi. 
-Ale całkiem niepotrzebny. Upadając z tej wysokości kaczka i tak by się zabiła.

 

David i John każdego roku jeździli na polowanie na jelenie. Las był tak gęsty, że wynajęli helikopter, żeby ich tam zabrał. Na koniec polowania przywołali helikopter, żeby zabrał ich i sześć jeleni, które ustrzelili. Pilot helikoptera spojrzał na łup:
- Mogę wziąć tylko połowę waszej zdobyczy - powiedział - Sześć jeleni to będzie za dużo dla tego helikoptera.
- W zeszłym roku helikopter zabrał sześć jeleni - powiedział David - I to był taki sam typ helikoptera, jak pana, a pogoda była podobna.
Pilot uległ tym argumentom i wziął na pokład myśliwych i sześć jeleni. Helikopter nie mógł unieść takiego ładunku, ślizgał się po czubkach drzew przez milę i rozbił się w końcu na zboczu góry. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
- Wiesz, gdzie jesteśmy? - spytał John.
- Tak - powiedział David - jakieś sto metrów od miejsca, w którym rozbiliśmy się zeszłym razem.

 

Dziennikarz pyta starego leśniczego:
-Słyszałem, że kłusownicy wielokrotnie strzelali do pana.
-To prawda.
-I nie przeszkadza panu, że ma pan tyle śrutu w organizmie?
-Nie, tylko pływać nie mogę, bo po wskoczeniu do wody natychmiast idę na dno!

 

Myśliwy opowiada swoja przygodę z wężem-okularnikiem:
-Bestia zaatakowała mnie, gdy spałem. Błyskawicznie oplotła mnie swoim cielskiem...
-Jak się od niego uwolniłeś?
-Zrzuciłem mu z nosa okulary i zanim je znalazł, byłem już daleko!

 

Myśliwy opowiada koledze:
-Byłem na polowaniu. Siedziałem na drzewie i czekałem na jelenia. Nagle gałąź złamała się pode mną i wpadłem w błoto.
-Głęboko? - pyta kolega.
-Po kolana.
-To nic strasznego.
-Tak, ale ja spadłem głową w dół!

 

Baba słucha dowcipu o metodzie na łapanie strusi: 
- Strusia łapiemy tak: bierzemy łysego faceta, zakopujemy go po szyję w piasku, struś przychodzi i myśli, że to jajo więc siada na nie, wtedy facet łapie strusia itd. 
Baba przychodzi do domu i opowiada mężowi myśliwemu jak się łapie strusie: 
- Bierzemy faceta, zakopujemy go w piasku tak, żeby mu wystawały tylko jajka, przychodzi struś i siada na nie żeby je wysiedzieć, wtedy facet łapie strusia. 
Tylko nie wiem po co ten facet powinien być łysy ???

 

Restauracja - chwali się przy piwku jeden z myśliwych: 
- Wyobraźcie sobie idę w lesie, patrzę: - zając. Ja za flintę, strzał i do torby. Niebawem, patrzę wilk, ja za flintę, strzał i do torby. Mam szczęście - idę, a tu rogacz, ja za flintę, strzał i do torby, nie uwierzycie, a tu obok niedźwiedź ja za flintę… 
Na to jeden ze słuchaczy: 
- Chłopie strzelić jeszcze możesz, ale jak go włożysz do torby, to cię strzelę w pysk.

 

Myśliwi dobrze już popili, więc zebrało im się na opowieści. Jeden mówi:
- Idę ze strzelba po sawannie. Nagle patrzę: dwa metry przede mną stoi tygrys! Pif-paf! Tygrys leży martwy, więc ja go do torby! Idę dalej, patrzę: przede mną żyrafa. Pif-paf! Żyrafa leży, to ją za skórę i do torby! Idę dalej. Patrzę: słoń! Pif-paf! Słoń leży, więc ja go za skórę...
- Nie kłam! Nie kłam, żeś go też do torby włożył!
- Nie, torba już była pełna. Ale miałem jeszcze ze sobą siatkę!

 

Myśliwy pyta swego kolegę:
- Jak ty to robisz, że na upolowanych przez ciebie kaczkach nigdy nie widać śladów postrzału!
- Zawsze bardzo delikatnie naciskam spust strzelby!

 

Myśliwy mówi do znajomego myśliwego:
- Ja do zajęcy strzelam z czterystu metrów!
- Z takiej odległości nie można trafić.
- Przecież nie mówię: "trafiam", tylko "strzelam".

 

Myśliwy przechwala się przed kolegami swoja pewna ręka i niezawodnym okiem. Aby zademonstrować swoje umiejętności strzeleckie, strzela do przelatującej gęsi. Gęś leci dalej.
- Koledzy cud, cud! - woła do kolegów. - Pierwszy raz w życiu widzę lecąca martwa gęś!

 

- Na polu siedziały trzy lisy. Myśliwy zastrzelił jednego. Ile zostało?
- Ten jeden, bo pozostałe uciekły.

 

Pewien myśliwy opowiada, jak będąc na polowaniu w Afryce przeprawiał się wielka łodzią przez Nil.
- To straszne! - woła słuchająca go kobieta.-Przecież mógł pan utonąć!
- Wykluczone, droga pani! Krokodyle nigdy by do tego nie dopuściły.

 

Myśliwy celując do nadbiegającego zająca, mówi do stojącego obok gajowego:
- Ten zając może już szykować testament!
W chwilę później strzela i pudłuje. Zając znika w zaroślach.
- Niech pan się nie martwi - pociesza go gajowy-na pewno pobiegł z testamentem do notariusza!

 

Zajączek wraca późno do domu. Matka jest wściekła:
-Gdzie byłeś, smarkaczu?
-Na polowaniu!
-Ja ci dam polowanie! Pewnie znów od myśliwych nasłuchałeś się brzydkich wyrazów!

 

Gajowy spotyka w lesie śliczną dziewczynę i mówi:
- Maleńka, chyba się mnie nie boisz?
- Ja nie, ale ojciec się boi, bo chodzi w nagonce, a pan mu już trzy razy śrutem w tyłek strzelił!

 

Myśliwy wybrał się z kolega na polowanie.
- Nareszcie jesteśmy na miejscu, zaraz zaczniemy strzelać.
- Strzelać? Po co?
- Cóż za pytanie! A po co zostałeś myśliwym?
- Bo chciałem chociaż raz w tygodniu uciec przed żona...